Źródło: http://film.dziennik.pl
... któż nie pamięta tego filmu?
Będąc na krótkim urlopie, pozwoliłam sobie pozwiedzać strony z tematyką francuską i na jednej z nich natchnęłam się na zwiastun filmu "Amelia". Wróciły wspomnienia i wspaniałe uczucie.
Przyznam, kiedy byłam na nim bodajże pod koniec 2001 roku wyszłam zaczarowana. To jeden z tych obrazów, obok których trudno przejść obojętnie i po dziś dzień wywołuje u mnie ciepłe emocje, które zdają się być lekiem na wszelkie zło.
Uwielbiam go i będąc kilka lat później w Paryżu, musiałam koniecznie odwiedzić mostek na kanale Saint-Martin, gdzie Amelia rzucała kamyki, robiąc "kaczki" na wodzie. Marzyłam też, by zobaczyć na własne oczy karuzelę u stóp Bazyliki Sacre-Coeur ....
Tę podróż do Paryża dostałam w prezencie na urodziny i dlatego też to wszystko mogło się ziścić (kilka zdjęć, choć innego Paryża zamieściłam we wcześniejszych postach; Paryż 1, Paryż 2).
Obraz ten wciąż ma zbawczą siłę, wyzwala we mnie najlepsze instynkty, jego moc jest tak samo niesamowita, jak i bohaterka tego filmu, która w tej iście bajkowej opowieści stara się wszystkim pomóc chcąc uszczęśliwiać ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz